Wielki Bój! runda 1 – Ale jaja!
Grupa rozpoznania stawiła się na miejscu już w środę po południu. Zdobyliśmy klucz do kuchni i pojedynczej toalety z prysznicem. Brakowało nam tylko namiotów i kanadyjek, które jechały do nas z Kosewa przez Poznań transportem Master Bud, więc rozpaliliśmy ognisko i z gitarą i pieśnią na ustach czekaliśmy do zmroku. Światła dwóch transporterów wlały nadzieje w nasze serca, że jednak będziemy spali w namiotach, a nie w samochodach lub w kuchni. Miejsce wybrane, auta rozładowane. Czas start! Pomimo ciemności rozkładanie szło bardzo sprawnie. Wszyscy byli zaangażowani. Do momentu, gdy okazało się, że maszty od dwóch namiotów nie maja szpikulców – jeden udało się naprawić wiertłem, dwa pozostałe szpilkami od tarpa. Około 23.30 trzy namioty były gotowe do zamieszkania. Jeszcze tylko kąpiel lub mycie zębów i … niespodzianka. Znacie ten tekst? A jak odkręci kran to ma lecieć Johnny Walker .. to u nas było tak samo, tylko leciała woda Zuber. Woda źródlana z siarkowodorem lub zapachem zgniłych jak dla tych, co chemii nie pamiętają albo jeszcze nie mieli. Ciężko było wypłukać usta. Nastąpiła chwila zwątpienia. A jeśli cały czas tak będzie? Spuściliśmy już sporo wody, a sytuacja bez zmian. Do tego kąpielisko małe, trawa wysoko, nie skoszona, kuchnia brudna. Siąść i płakać. Gdybyśmy tylko nie byli tak styrani…
Wielki Bój! runda 2 – Pudełko czekoladek
Pobudka! Lekcja! Do roboty. W nocy pojawił się bazowy z kluczem do magazynu. Umówiliśmy się na wydanie namiotów choć najbardziej doświadczonych jeszcze nie było. A tu niespodzianka: grupa 15 osób informuje nas, że trzeba po nich wyjechać. No tak, Wędrownicy jednak nie zaplanowali wędrówki, ale wybrali podwózkę na spontanie. Dobrze, ze miłosierni zmotoryzowani uczestnicy zgodzili się po nich wyjechać – przecież mieli pomóc rozkładać namioty. Obsuwa czasowa, trudno. W międzyczasie zdecydowaliśmy się złożyć rozłożone kilka godzin wcześniej namioty ZHA korzystając z dobrej pogody, żeby potem nie trzeba było ich suszyć (o my małowierni). Umówiliśmy się na 22 namioty do rozłożenia (całe szczęście, że nie trzeba było ich składać), odbieraliśmy je ratami. Żeby wprowadzić uczestników w tajniki sztuki rozkładania dychy Jonatan przeprowadził prezentacje na jednym namiocie zuchowym. Potem poszło już samo. Rodzice pomagali rozstawić namioty zuchowe, harcerze rozstawiali harcerskie i wędrownicze. Wszystko pod czujnym okiem najbardziej doświadczonych. Kilka godzin i byliśmy w połowie … obiad!!! Pomidorowa i makaron z truskawkami. Zuchy zaczynają grę terenowa poznając pionierów adwentowych z XIX wieku a resztka walczy z resztką namiotów. Udało się. Wszyscy mają gdzie i na czym spać. Dobrze, że przyczepka była dostępna. I nastał wieczór. Oficjalne rozpoczęcie apelem. I bum! Na obóz wbijają faceci w czerni, zamaskowani, w rytm chorałów gregoriańskich (ERA – Ameno). Przedstawiają się jako właściciele wszystkiego dokoła i nie zgadzają się na odprawianie nabożeństw. Po czym zostają niemiło pożegnani i odchodzą. Ale niesmak pozostał. Wędrownicy stwierdzili, że nic tu po nich i idą spać… do lasu. Niby nic, ale na wypadek problemów pomogą nam z zewnątrz.
Wielki Bój! runda 3 – Ucieczka
Poranna rozgrzewka, śniadanie apel. Z amenosami udało się wytargować tyle, że kapelan został z nami, ale miał bana na kazania. Cóż to dla nas, narodu kapłanów? Każdy może głosić. Ale co ze zbliżającym się Szabatem? Nie chcieliśmy kusić złego lub złych więc harcerze dostali zadanie organizacji tajnego zgromadzenia na czas rozpoczęcia Szabatu. Tym bardziej, że czarni zapowiedzieli inspekcje. Ciekawe, czy kadra nie jest w zmowie z amenosami? Może lepiej niech nie wie, kto, gdzie, kiedy. Niech lepiej przenoszą kajaki z magazynu i nie interesują się za bardzo. Pełna konspira. W międzyczasie harcerze przechodzą szkolenia, bo trzeba być gotowym – z łucznictwa, pływania, obozowania, wartowania, dobrych wyborów i przezwyciężania lęków oraz ugruntowanie wiedzy na temat szabatu. Zuchy tymczasem uczyły się farbowania tkanin, robienia granoli, zabawek z drewna i kamyków oraz poznały historię pionierów adwentowych.
Rozpoczęcie Szabatu było wyjątkowe. Obozowisko wysprzątane tak, że ani kawałka harcerza nie znajdziesz. Zuchowe to samo. Cisza, spokój. Za to podobno w lesie się działo. Było takie jakieś drzewo, które zostało wybrane jako punkt zborny. Piękne nabo od A do Z przygotowane przez harcerzy. Wędrownicy dołączyli, więc spora grupa była zaangażowana w tajne spotkanie. Tej nocy amenosi w odwecie wypuścili swoje dzikie psy. Przed północą Wędrownicy zameldowali o stadzie dzików zmierzających w naszą stronę. Musieli nawet podnieść swoje hamakowanie na wyższy poziom, bo się dziki czochrały. Gdyby ktoś tylko miał peterdy żeby je odstraszyć… Chyba dostanie specjalną odznakę pirotechnika. To nie była spokojna noc. Dobrze, że warty mieliśmy wystawione.
Wielki Bój! runda 4 – Konsekwencje
Szabat, dzień dziecka, nabo w leśnym kościele. Inna polanka, żywe doświadczenia, hymn, który z wykonania na wykonanie coraz bardziej siedział, kazanie kapelana. Czas wolny, kajaki, plażowanie, spacery, lody…, ale jakoś nikt nie czuł pełnego pokoju w sercu. Otóż podczas porannego apelu pojawili się oni dostarczając akt oskarżenia:
„666 Wydział Sądu ds. herezji i kociarstwa
Sprawa numer 66/6: Amenosi przeciwko heretykom.
Wzywa się poniższe osoby do stawienia się przed sądem do spraw heretyków w charakterze oskarżonych o szerzenie herezji, a szczególnie w kwestii dnia świętego. Oskarżonym poleca się stawić na rozprawie szóstego dnia tygodnia czyli w sobotę pierwszego dnia szóstego miesiąca. O godzinie 17:00 w bazie obozowej Kaplin. Cały obóz ma stawić się w charakterze świadków. Oskarżeni o nawoływanie do buntu: Tobiasz S., Marta N., Zuzanna S., Konrad C.
podpisano: Amenosi
Po rozprawie zapraszamy na wspólne ognisko.”
Było więc trochę czasu na przygotowanie się do rozprawy razem z kapelanem, z czego oskarżeni skwapliwie skorzystali. Na sali sądowej stawili się: woźny (oboźny) sędziowie (komenda), oskarżyciele (3 amenosów). Fizyczna nieobecność Obrońcy spowodowana służbą w miejscu najświętszym została usprawiedliwiona. Zastępowi mieli bronić się sami z asystą radcy prawnego – kapelana. Cóż to była za obrona. Oskarżeni wspaniale bronili prawdziwego dnia świętego – biblijnego siódmego dnia tygodnia – soboty, danego ludziom przez Pana Boga przy stworzeniu świata. A zgromadzeni na rozprawie używając białych, zamiast czarnych, kamieni wybrali dla oskarżonych wolność i życie. Zwieńczeniem tego dnia było wieczorne przyrzeczenie zuchów i harcerzy, którzy wykazali się niebywałą odwagą i determinacją tocząc bój również z leśnymi amenosami. W otoczeniu cudnej przyrody wspólnie powtarzaliśmy słowa prawa i przyrzeczenia oraz kibicowaliśmy dh Grzegorzowi Rybackiemu podczas nadania mu stopnia harcmistrza. Gratulacje!
11:39
Faceci w czerni przegrali wielki bój! Jeszcze próbowali dopaść kandydatów na zuchy i harcerzy, jeszcze chcieli coś ugrać odwiedzając nas w nocy, ale ich klęska i tu była sromotna. Dobro i prawda zwyciężyły! Nasz stwórca i zbawiciel Jezus zwyciężył szatana. I pragnie pomóc każdemu z nas wygrać wielki bój. Do tego pomaga nam w każdej potrzebie. Burze i deszcze nas omijały (pomimo prognoz i alertów) w odróżnieniu od cudów, których Bóg nam nie szczędził (ratunek przed dzikami, kluczyki odnalezione tam gdzie nie powinno ich być, aloes zapakowany nie wiadomo po co, uratował poparzony brzuszek). To był wspaniały biwak, pełen Bożych błogosławieństw, niesamowitych ludzi, wspaniałych doświadczeń, podczas którego swoimi talentami służyli wędrownicy (szacun za przeprowadzenie próby zuchowej i harcerskiej przed przyrzeczeniem), harcerze i zuchy (niezapomniane nabożeństwo na rozpoczęcie szabatu oraz muzyka!), kadra i rodzice (sprawności, warsztaty, nabożeństwa i ogniska, jadło, zajęcia w jeziorze). Rozjechaliśmy się silniejsi, gotowi do wielkiego boju, bo jeśli Bóg z nami, kto przeciwko nam!
Zapraszamy do obejrzenia większej ilości zdjęć ( wkrótce)