
Dobrowolny Zjazd Kadry w Kosewie
1 lipca 2025
Relacja z Obozu Rodzinnego 2025
26 sierpnia 2025Kiedy przyjechaliśmy w środowe popołudnie do Podkowy Leśnej, wydawało się, że wszystko jeszcze śpi – tylko kilka namiotów, gwar w tle, ktoś niesie gitarę, ktoś inny śmieje się z zagubionego śledzia od namiotu. Ale już wtedy czuć było, że coś się zaczyna. Coś ważnego. I że jesteśmy tu nie tylko jako uczestnicy, ale jako kolejne pokolenie na harcerskim szlaku.
Wieczorne ognisko przyniosło pierwsze ciepło – nie tylko to z płomieni, ale i z serc. „Czy to loteria🤷 a może i jedno i drugie?” – ktoś rzucił, gdy wymyślała się wspólnie historia i losowały się upominki. Starsi i młodsi, nowi i ci, którzy pamiętają początki – wszyscy zostawiali tu swoje słowa i wspomnienia. Druh Piotr – jak zwykle – miał gotową gawędę. Gdy słuchaliśmy, można było niemal poczuć kroki tych, którzy byli przed nami.
Czwartek zaczął się tradycyjnie – pobudką, śniadaniem, apelem… a przynajmniej miał być oficjalny apel. Ktoś przypomniał z uśmiechem: „ale zapomnieliśmy go oficjalnie otworzyć 😜🤭”. Nabożeństwo było pierwszym z wielu, którym towarzyszył zespół Loading… A wraz z nimi – postacie jakby z innego czasu. „Dziwne! To są biblijni bohaterowie” – mówiono. Przychodzili codziennie, by dzielić się swoją historią, jakby i oni zostawiali nam ślady, którymi możemy iść dalej.
Gra? A jednak nie. Zaczęło się od wymiany pierścieni – symbolicznych, własnoręcznie wykonanych wcześniej. W jednej chwili teren zamienił się w wielki rynek przyjaźni: „wymienię za tamten który wiesz taki z łapką!”, “daj mi w końcu tą podkowę😭”, „wow! Ale ładny, sama go zrobiłaś? Niesamowite!”, “ktoś wie gdzie są gryfici?”. Z pierścieniami przyszły rozmowy, śmiech, znajomości, które – kto wie – może zostaną na lata. A potem PSC (Pathfinder Skill Challenge) – wyzwania, śmiech i współpraca. Każda drużyna mogła odkryć w czym jest dobra, a gdzie jeszcze może się rozwinąć.
Piątek przyniósł długo wyczekiwane słowa: „Skargi, wnioski, zażalenia, wystąp… co? A więc tak: ogłaszam Zjazd Drużyn ZHA ‘Śladami Pokoleń’ za otwarty.” I wszystko ruszyło na dobre. Stanowiska drużyn, dzielenie się pasjami, warsztaty – każda drużyna zostawiła cząstkę siebie, jak ślad na ścieżce. Wieczorem – przygotowanie do sabatu, próby i przyrzeczenia. „Kto wie, ten wie” – padło tylko z uśmiechem, bo niełatwo przejść tę próbę. Ale przeszli. I zostali – wśród nas, gotowi do służby.
Sobota… sobota była jak święto. Kamery, wspólny apel, słowa liderów, kazanie pastora Kevina Johnsa i opowieść o tym, jak to wszystko się zaczęło – ZHA w Polsce. Byli dawni komendanci, były filmy, wspomnienia i wyróżnienia dla tych, którzy niosą dobro dalej. To był dzień dziedzictwa – i dziękczynienia.
Popołudniowa gra terenowa poprowadziła nas do historii w ruchu. Dawne wydarzenia, bieganie, wspomnienia, “Ah, co za świetne wspomnienia”. A potem koncert „Na Skale”, z pięknymi, autorskimi pieśniami Ani i Adama Sobaszków. W mundurach, w skupieniu, z sercem.
Wieczorem znów ognisko, świętowanie i… TORT. Dużo tortu, bo to przecież 35-lecie ZHA! A po torcie? Najdłuższa Belgijka w historii ZHA. Tańczyliśmy całe 10 razy! „Niestety chłopaków było trochę mało 😕”, ale daliśmy radę. W końcu duch jest ważniejszy niż liczby.
A niedziela? Niedziela była pożegnaniem. „Co to jest, gdzie mój klapek?”, „to była noc gregoriańska?” – poranek był pełen śmiechu i zmęczenia. Jeszcze tylko jedna Belgijka na rozgrzewkę – krótsza tym razem – śniadanie, nabożeństwo i zwijka.
I znów zostały ślady. Ślady kroków na trawie, uśmiechów na zdjęciach, słów zapisanych w sercu. I może kiedyś, ktoś – młodszy, może jeszcze nienarodzony – pójdzie tymi samymi ścieżkami. Śladami Jezusa.
Czuwaj! Marana Tha!
Po więcej zdjęć zapraszamy TUTAJ i TUTAJ
















