Czas, który spędziliśmy w tym miejscu nie można nazwać inaczej niż wielką przygodą. Tym razem biwak został przygotowany w konwencji Dzikiego Zachodu a dokładniej Indian Ameryki Północnej.
Podczas codziennych zajęć zuchy mogły uczestniczyć w najróżniejszych zajęciach, tworząc stroje indiańskie,tomahawki, biżuterię i ozdoby indiańskie, piekąc chlebki na ognisku, budując wędki i łowiąc ryby. Zdobywali różne umiejętności takie jak: strzelanie z łuku, skradanie się, poznawanie wierzeń indiańskich, tworzenie pisma oraz zdobywanie kolejnych piór.
Dodatkowo na naszych małych wojowników czekały takie atrakcje, że każda kolejna stanowiła jeszcze większą niespodziankę. Nie zabrakło czasu na indiańskie pinaty wypełnione słodyczami, stanowiące nagrodę po podchodach oraz bitwy na wodne balony. Czas wolny wypełniały kąpiele w jeziorze.
Codziennie całym obozem spotykaliśmy się przy ognisku na nabożeństwa poranne oraz wieczorną gawędę.
Dzięki temu, że zuchy były wraz ze swoimi rodzicami mógłby to wspaniały czas uwielbienia i integracji Szczecina, Wrocławia i Poznania. Motyw Wodza, Szamana oraz pojmanego Misjonarza tak zainteresował zuchy, że niemal całymi dniami śledziły Szamana i Wodza. Przesłanie natomiast zostanie na długo w pamięci dzieci i rodziców.
Szczególną uwagę należy również poświęcić najważniejszemu wydarzeniu całego obozu, czyli przyrzeczeniu harcerskiemu, do którego przystąpiły trzy zuchy z Poznania. Był to wzruszający moment nie tylko dla Zuchów i opiekunów, ale także dla rodziców. Przepiękna uroczystość do dziś dnia budzi zachwyt u wszystkich, którzy byli jej świadkami.
Dzięki zaangażowaniu kuchni nasze posiłki były wyśmienite i zarówno rodzice jak i dzieci z niecierpliwością oczekiwały na pyszności, które dla nas przygotowano.
To był piękny czas, myślę że na długo zostanie w naszej pamięci. Czas nowych przyjaźni, poznawania siebie i pana Boga, a przede wszystkim inspiracji do tego, że z Bogiem możemy wszystko.
Z harcerskim pozdrowieniem:
Czuwaj Marana Tha!
Estera Kociołek