
Waldensi inaczej!
23 czerwca 2016
Harcerska Hellada
28 czerwca 2016Maj nie byłby majem, gdyby nie biwaki chorągwiane! W tym roku spotkaliśmy się w dniach 25-29.05 w Strachowie koło Wyszkowa. Jako podobóz zuchowy (a liczyliśmy sobie 61 osób) rozbiliśmy się tuż obok harcerskiego, dlatego mieliśmy okazje na wspólne zabawy, intrygi i ognisko. Ale od początku…
Zjeżdżaliśmy się przez całą środę, ale rozpoczęcie odbyło się planowo o godzinie 18. Począwszy od pierwszego nabożeństwa, przez kolejne każdego ranka i wieczora Apostoł Paweł, w którego wcielał się pastor Remek Krok, wprowadzał nas w swoją historię i listy, które pisał do współbraci w różnych zborach. Opowiadał o swoim nawróceniu, jak i o nawróceniach ludzi, którym opowiadał o Jezusie. Za każdym razem wspomagał go zastęp rodziców, krótką scenką oraz grajkowie w harcerskich mundurach, którzy umilali nam czas dobrą muzyką.
Czwartek był dniem pełnym wrażeń. Zaczęło się od warsztatów, na których robiliśmy swoje tarcze, garnki z gliny, uczyliśmy się bezpiecznego posługiwania scyzorykami i zdobywaliśmy sprawność z łucznictwa. Po wcześniejszym obiedzie pojechaliśmy do Jadowa na festyn organizowany przez Pathfinder i Adventurer. Mieszkańcy byli zachwyceni programem i atrakcjami, które im zapewniliśmy, jednocześnie z których my sami mogliśmy skorzystać. Było chodzenie po linie, gra terenowa, tor przeszkód zwany pająkiem i wiele innych. Dla dorosłych wolontariusze prowadzili Expo Zdrowie, na którym uczestnicy mogli poznać swój wiek biologiczny i to w jaki sposób można go wydłużyć. Natomiast dla najmłodszych była Ciuchcia Zdrowia, gdzie dzieci dostawały paszporty i ruszały w podróż, podczas której poznawały wszystkie zasady zdrowia, a na koniec dostawały certyfikat i nagrody. Festyn nie byłby tak udany, gdyby nie piękna pogoda, która wyjątkowo dopisała. To jak i wiele innych rzeczy było jednoznacznym znakiem, że Bóg był głównym organizatorem tego wydarzenia.
Piątek był nie mniej emocjonujący. Przed południem kontynuowaliśmy warsztaty, natomiast po południu wyruszyliśmy na grę terenową do lasu, gdzie naszym celem było złapanie wilków, które załatwiłyby sprawę z niedającymi nam spać w nocy pawiami. Okazało się, że w tym zadaniu przeszkadzały nam wściekłe wiewiórki, ale co dokładnie się działo wiedzą tylko Ci, którzy tam byli, a reszta niech żałuje. Po powrocie okazało się, że ktoś ukradł nasze klapki, zostawiając ślady, które doprowadziły nas do łupów złodziei, którzy nie dali za wygraną i na apelu wieczornym znowu zaczęli się skradać, ale tym razem zostali złapani i osądzeni. Złodziejami okazało się pięcioro harcerzy. Z początku uparli się, że to nie oni, potem zwalali winę na siebie nawzajem, ale ostatecznie przeprosili i obiecali, że to się więcej nie powtórzy. Zuchy chciały ich ukarać zamykając na noc ze wspomnianymi wcześniej pawiami, ale ostatecznie najmłodszy zuch i sędzia w jednym, Tomek, zawstydził wszystkich uwalniając rzezimieszków.
Sobota upływała nam miło i przyjemnie. Zaczęliśmy od pięknego nabożeństwa, które zakończyliśmy pamiątkowym zdjęciem z harcerzami. Po południu były zabawy, kąpanie w rzece i oblewanie się wodą, które pomogło nam przetrwać upał. W międzyczasie każdy zastęp przygotowywał scenkę z życia apostoła Pawła, którą podziwialiśmy wieczorem. Najmłodsze Kolosy z Rodosu przedstawiły rozbicie statku i ocalenie wszystkich żeglarzy. Bystrzaki z Hellady pokazywały swoje mapy myśli. Spartanie opowiedzieli o tym, jak Paweł szył namioty. Greczynki, znane też jako Gryczanki, Chorwatki, Macedonki lub Słowianki, przedstawiły nawrócenie Apostoła. Olimpijczycy pokazali jak Paweł uciekał z Damaszku w koszu. Występ był efektowny przez wciąganie w worku na linie głównego aktora pod sam sufit wiaty. Każdy zastęp wykazał się ogromną i samodzielną pracą. Trzeba to było zobaczyć! Wieczorem okazało się, że mieliśmy kolejnego śmiałka od harcerzy, który próbował wtargnąć do naszego podobozu. Ale nasz czujny groźny-oboźny Sławek wraz z Markiem złapali chłopaka i przywiązali go do ławki, sprawdzili czy umył stopy i zmienił skarpetki oraz dali mu cebulę, żeby nie płakał, a na koniec zanieśli go na apel harcerski i postawili go w szeregu w miejscu, w którym powinien stać. Podobno komendę baczność wykonywał wzorcowo, gorzej było z komendą spocznij. Dzień zakończyliśmy wspólnym ogniskiem u Pathfindersów ze śpiewem i pląsami.
W niedzielę dokańczaliśmy to co rozpoczęliśmy na warsztatach, pomału się pakowaliśmy, ale nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie zaplanowali świetnej zabawy. I tak zorganizowaliśmy mecze mopingu. Jest do dyscyplina podobna do hokeja, tylko, że zamiast kijów mieliśmy mopy, zamiast krążka mydło w kostce, a zamiast lodu plandekę z wodą i mydlinami. Przynajmniej na koniec biwaku porządnie się umyliśmy.
Dziękujemy zuchom za super zabawę, rodzicom za pomoc i przywiezienie dzieci, zastępowym za integrację w zastępach i opiekę, groźnemu-oboźnemu za pilnowanie porządku, komendant Olgi za organizację i Panu Bogu za czuwanie nad nami. Do zobaczenia już w lipcu na obozie ogólnopolskim!
Czuwaj Matana Tha!
Druhna Paulina Dzięgielewska,
Drużynowa Białostockich Żubrów