To wydarzenie było niezwykłe! Wszyscy z niecierpliwością czekali na moment przyjazdu w wyznaczone miejsce, do Gołębia koło Puław. Celem tego zimowiska była integracja naszej drużyny i cel ten został osiągnięty. Należy nadmienić, że nasze zimowisko trwało 5 dni, od 27 do 31 stycznia 2013 roku.
Najpierw dotarł starszy zastęp : Zuzia , Kasia, Dominika, Piotrek Ch. , Piotrek W. , Kamil , Paweł , Kasia Ch. , Ola oraz Oleg, nasz drużynowy, który czuwał nad przebiegiem całego wydarzenia. Kiedy weszliśmy do środka chatki, w której mieliśmy zamieszkać, temperatura powietrza nie różniła się niczym wewnątrz jak i na zewnątrz. Od razu zabraliśmy się do rozpalania drewna w piecu kaflowym w kuchni i piecyku, który stał w pokoju. Chatka była bardzo przyjemna, pomieszczenia było wystarczająco duże aby pomieścić 20 osób. Wewnątrz były dwa pokoje, w których spaliśmy i kuchnia w której robiliśmy prawie wszystko inne. Nie było łazienki , ale i z tym daliśmy sobie rade. Gdy ktoś miał potrzebę, musiał iść do wychodka, który znajdował sie na zewnątrz, jakieś 15m od chatki. Była to mała drewniana budka, w której jak się później okazało, mieszkała sobie myszka. Warto dodać też, że nie mieliśmy w ogóle prądu, więc od godziny 16 siedzieliśmy przy świecach.
Od razu po przyjeździe ciężko pracowaliśmy, ale mróz nie pomagał. Wszystkim marzły palce u nóg i u rąk. Ciocia Kasia z kilkoma chłopakami pojechali na wielkie zakupy, Ola i reszta zmarzniętych osób udali się po pitną wodę do punktu kontroli, czyli do domu, w którym mieszka ciocia Barbara Ślęk, a drużynowy został i dalej walczył przy piecu z zimnem.
Kiedy spotkaliśmy się wszyscy w chatce było już o wiele cieplej. Rozlokowaliśmy się i przygotowaliśmy miejsca do spania. Pierwsza noc w nowym miejscu była ciężka, ponieważ nadal było chłodno. Następnego dnia trzeba było przygotować się na przyjazd młodszego zastępu. W naszej chatce było już dość ciepło, bo przez całą noc Oleg czuwał nad ogniem. I tak rano już nie musieliśmy chodzić w kurtkach, czapkach i rękawiczkach. Dzień jak co dzień, zaczęliśmy od modlitwy i nabożeństwa oraz kilku słów od Oli. Po nabożeństwie do przyjazdu młodszych trwały przygotowania. Pomimo, że ciocia Kasia przywiozła drewno to i tak trzeba było się zaopatrzyć w większą ilość, na wszelki wypadek, dlatego chłopaki wyruszyli do lasu. Gdy zastęp ” Wilki ” dotarł na miejsce mogliśmy zacząć wspólnie nasze zimowisko. We wtorek czekała nas wycieczka do Kazimierza Dolnego. Rano, słoneczne promienie zawitały do naszych okien i rozbudziły nas. Szybko wyszykowaliśmy się i wyszliśmy na przestanek , do którego trzeba było trochę iść. Oczywiście nim doszliśmy wiele osób było już mokrych, ponieważ nie zabrakło bitwy na śnieżki. Z przesiadką w Puławach dojechaliśmy do Kazimierza i pod okiem naszego przewodnika Pawła zwiedzaliśmy po kolei wyznaczone miejsca.
Najpierw poszliśmy na stary rynek gdzie widzieliśmy zabytkowe kamienice, potem udaliśmy się do jednego z trzech kościołów, kościół Farny, następnie do jedynego w Polsce Muzeum Złotnictwa, a pod koniec weszliśmy na górę trzech Krzyży. Widok z tej góry był niezwykły. Zrobiliśmy tam wiele pamiątkowych i efektownych zdjęć. Dziewczyny rozpętały kolejną bitwę śnieżną, ale przegrały ją. Niestety nie udało nam się zwiedzić zamku ani baszty. Dzień okazał się pełen wrażeń, dlatego wszyscy nieco zgłodnieli. Wszyscy udaliśmy się do restauracji na pyszną pizze. Po powrocie z Kazimierza każdy myślał o spaniu, ale po nabożeństwie wieczornym ktoś rzucił pomysł gry psychologiczno-detektywistycznej, mafii. W momencie rozpoczęcia gry stało się wiadome, że tradycją wieczorną będzie gra w mafie przy świeczkach. Każdego wieczora graliśmy w nią do późnych godzin nocnych. W środę przyszedł czas na to by się nieco odświeżyć, a że nie mieliśmy łazienki trzeba było improwizować. Na szczęście mieliśmy podręczny prysznic, więc mogliśmy się umyć na zewnątrz przy lekkim mrozie i chłodnym wietrzyku. Następnie zabraliśmy się za sprawności. Zaczęliśmy sprawność rzemiosła filcowe, które każdemu się bardzo spodobało. Atmosfera była tak przyjazna, że każdy z nas przyzwyczaił się do siebie, wszyscy staliśmy się jednością na tym zimowisku i to było niezwykłe. Wszystko tak szybko zleciało, że nim się obejrzeliśmy już był czwartek, dzień wyjazdu.
Nikomu z nas nie chciało się stamtąd wyjeżdżać. To miejsce stało się bliskie dla nas i naszych wspomnień. Oczywiście były chwile, że chciałoby się poddać, bo coś się nie udawało, ale nie pozwoliliśmy sobie na zepsucie tego zimowiska. Wiele się nauczyliśmy i nigdy nie zapomnimy tego wydarzenia.
Dominika Buczek
(Drużyna Podkowa Leśna)
{gallery}zimowisko_pulawy{/gallery}