Na okres jednego tygodnia duża grupa, ok 120 osób, harcerzy i zuchów przeniosła się w czasy proroka Eliasza, króla Achaba i królowej Jezebel. Dzięki panującym w trakcie naszego obozu upałom mogliśmy się poczuć jak podczas suszy, która miała miejsce w czasach biblijnych. Mogliśmy doświadczyć jak to jest odczuwać wysoką temperaturę, pragnienie, zmęczenie i wiele innych dolegliwości z tym związanych. Męczyliśmy się z tymi anomaliami pogodowymi tylko przez tydzień, podczas gdy w czasach Eliasza susza trwała 3 i pół roku.
Pierwszego dnia, po przyjeździe każdy mógł sprawdzić swoją kondycję fizyczną i spryt, przechodząc liczne testy wytrzymałościowe. Zostaliśmy również zważeni i zmierzeni. Po czym wszyscy udaliśmy się do naszego obozowiska, gdzie naszym zadaniem było urządzić nasze tymczasowe domy – namioty. Tego dnia mogliśmy usłyszeć pierwszy upragniony gwizdek, po tylu tygodniach oczekiwań. Pierwszy dzień minął bardzo szybko na poznawaniu się, zawieraniu nowych przyjaźni i obowiązkach. Tego dnia mieliśmy okazję poznać również królową Jezebel, króla Achaba i proroka Eliasza podczas pierwszej odsłony historii, którą odkrywaliśmy na nowo. Wieczorem, mimo zaczynającego się już pokazywać u niektórych zmęczenia, udaliśmy się na gry integracyjne. Wszyscy wrócili z nich do swoich namiotów, szczęśliwi i oczywiście zmęczeni jeszcze bardziej. Sen przyszedł szybko, ale ranek jeszcze szybciej.
I minął wieczór i nastał poranek dnia drugiego – Poniedziałek. Dzień wielu niespodzianek. Na początek rozpoczęliśmy uroczystym apelem w mundurach. Następnie odbyły się otrzęsiny obozowe. Na pierwszy ogień poszli wszyscy, którzy byli pierwszy raz na obozie. Mogliśmy przetestować wydolność swoich płuc, zaufanie do innych, sprawność naszych zmysłów, równowagę, zachowanie spokoju w ekstremalnych sytuacjach, a także odporność na suchary druha Sebastiana. Na końcu toru przeszkód czekał na nas druh Grzegorz i pajęczyna. Miejsce naszej ostatecznej próby, ale i ochłody. Na wieczornym ognisku, każdy zastęp prezentował w zabawny sposób swoją dyscyplinę sportową. Wśród przedstawicieli różnych dyscyplin sportowych mieliśmy zastępy: sprinterek, golfistów, karatek, tenisistów, wyścigowców i wielu innych.
We wtorek mieliśmy okazję do wyjścia nad wodę. Zalew Pająk dał nam wiele radości i przynosił ochłodę, podczas tego obozu. Tego dnia odbyły się zawody zastępów, żeby się jeszcze lepiej zintegrować, ponieważ był to już trzeci dzień, a mimo to jeszcze nie wszyscy znaliśmy się dobrze. Budowaliśmy rzeźby w piasku, pływaliśmy, jednym słowem mieliśmy fantastyczną zabawę. Wieczorem odbyło się WIELKIE SHOW! Mogliśmy na nim podziwiać prawdziwych ludzi z lasu! Oczywiście nie chodziło o napis na koszulce jednego z zastępowych – „Jestem z Lasu”!
Środa. Rano odbyła się zabawa wodna. Każdy mógł zbudować katapultę, jako amunicja posłużyły nam balony z wodą. Bitwa trwała krótko, ale wszystkim sprawiła wiele radości. Popołudniu natomiast odbyły się Wielkie Igrzyska Obozowe. Wciąż wywołują u mnie uśmiech na twarzy. Była to niesamowita okazja do pobicia wielu rekordów nawet takich, o których nikt jeszcze nie słyszał. Jeden z naszych harcerzy był bardzo spragniony. Udało mu się ustanowić rekord, wypijając 0.7 Litra chłodnej, orzeźwiającej wody w czasie poniżej 6 sekund. Tak właśnie się dzieje, kiedy mamy upał, a młodzież harcuje po lesie. Jesteśmy w stanie pobić każdy rekord, nawet te mało możliwe.
W czwartek mieliśmy cichą grę terenową. Obadiasz mówił nam, co mamy robić, ale tylko wtedy, gdy uzna to za stosowne. Nikt nic nie wiedział(dosłownie nikt, nawet zastępowi). Cały dzień wszyscy mieli wypisane uśmiechy na twarzy, jednak największa zabawa była wieczorem, kiedy głównym punktem programu był teleturniej „Jeden z Dwunastu”.
Piątek. Kolejnym niezapomniany dzień podczas tego obozu. Przy rozpoczęciu Sabatu mogliśmy brać udział w ceremonii Przyrzeczenia Harcerskiego. Grupa młodych dzieci, nastolatków, a także dorosłych postanowiła powiedzieć „tak” dla wszechstronnego rozwoju poprzez harcerstwo, postanowiła wstąpić w nasze szeregi.
Ponieważ Harcerstwo Pathfinder to nie tylko zabawa, ale przede wszystkim budowanie własnego charakteru. Podniosła atmosfera, zachodzące słońce oraz świadomość rozpoczynającej się Soboty, wszystko to sprawiło, że ta chwila pozostanie niezapomnianą przez wielu z nas, przede wszystkim przez zuchy i harcerzy, którzy do nas wtedy dołączyli. Ceremonię obserwowało sporo osób obecnych na plaży spoza naszego grona, w końcu nie, co dzień można zobaczyć przemarsz kolumny harcerzy w asyście policji. Wielu z nas przypominało sobie czasy, kiedy rozpoczęło przygodę, którą jest harcerstwo. Miejsce nad zalewem Pająk było bardzo piękne, a uroczystość jeszcze piękniejsza. Zapierało nam dech w piersiach i niejedna łezka w oku się zakręciła.
Następnego dnia, w sobotę już od samego rana zaczęli zjeżdżać się specjalni goście. A to z powodu uroczystości wyznania wiary i chrztu. Dwoje harcerzy, spośród nas, postanowiło podążyć za Jezusem i żyć tak jak On tego chce. Muszę przyznać, że był to piękny dzień. Chrzest w otoczeniu przyrody, w towarzystwie przyjaciół i do tego jeszcze w mundurze harcerskim, to jest przeżycie, które nie można porównać z niczym innym. W Polsce była to pierwsza taka uroczystość chrztu podczas obozu Pathfinder, (jeśli nie liczyć TED Pathfinder Camporee w 2002 roku w Zatoniu). Za każdym razem, gdy ktoś oddaje życie Chrystusowi to moment ten jest pięknym i wspaniałym wydarzeniem. Jednak chrzest na obozie Pathfinder był wyjątkowym również ze względu na inne okoliczności. Jak się okazało i wszelkie prognozy pogody się potwierdziły, sobota była najcieplejszym dniem w Polsce tego lata. Jednak dla osób, które się chrzciły: „woda była chłodna, wręcz lodowata, ale dająca siłę do życia.” – Powiedziała jedna z osób chrzczących się. Wiele łez było wylanych tego dnia, ale tych dobrych, tych szczęśliwych, tych, które tchną w nas nadzieję i sprawiają radość.
W niedzielę zakończyliśmy nasz wspaniały obóz, by ustąpić starszym harcerzom (16+) by też mogli spędzić czas na rozwoju i zacieśnianiu więzi.
O obozach Pathfinder można opowiadać godzinami, jednak żeby poczuć atmosferę, wszystkie smaczki i zapachy, doświadczyć tego, co tam się dzieje trzeba po prostu na nich być. Nie ma takich słów, które oddadzą w pełni tych wspomnień, które każdy ma po obozie, pewnych żartów i śmiesznych sytuacji nie zrozumiesz jeśli nie zobaczysz ich na własne oczy.
Jeśli was nie było na obozie to śmiało mogę powiedzieć, że macie, czego żałować. Jeśli zastanawiacie się czy wysłać swoje dziecko, czy to dobre miejsce i czas dla waszych dzieci, młodzieży lub czy samemu jechać na taki obóz to się nie wahajcie. Harcerstwo Pathfinder jest czymś więcej niż spotkaniami grupy przyjaciół, niż dobrą zabawą. Ono zbudowało już wiele charakterów i powołało wielu ludzi do służby, a także za jego sprawą wielu ludziom pomogło dowiedzieć się o naszym wspaniałym Zbawicielu.
Czekamy na was!
Do zobaczenia na następnym obozie Pathfinder!
Druhna Anna Bartosik