Campy to super sprawa- każdy znajdzie coś dla siebie- dorośli mogą korzystać z warsztatów przygotowanych dla nich, bo ich dzieci mają swój program- ZHA miało w tym oczywiście swój popołudniowy udział.
Zajęcia dla zuchów nikogo nie pozostawiały obojętnym- po odnalezieniu wioski Waldensów pierwszego dnia, okazało się, że to nie jest taka łatwa sprawa znów się do niej dostać- prześladowania się rozpoczęły i wioska została zajęta przez wrogich żołnierzy- na szczęście dzięki niesamowitym umiejętnościom młodych Campowiczów udało się zbudować szałasy służące jako tymczasowe schronienie.
Dzieci co prawda gotowe były walczyć z wrogą armią, ale- co okazało się niełatwym zadaniem- udało się ich przekonać i pokornie szukaliśmy uciekających Waldensów grając w podchody.
Ten wierny Boży lud odwzajemnił się dzieciom z wdzięcznością dzieląc się z nimi różnymi ciekawostkami przyrodniczymi, opowiadając swoją historię, częstując letnimi owocami, a nawet wspólnie wykopując dzikie marchewki.
Nadmiar sił i energii dzieci mogły zużyć w czasie poszukiwań żab w deszczu, grając w późno-wieczorną grę terenową oraz pomagając Waldensom przepisywać teksty z Biblii.
Co prawda wraz z końcem Campu wehikuł czasu przenoszący nas w góry Piemontu, w czasy Waldensów zakończył swoje działanie, ale rok szybko minie.
Kto wie, co czeka nas za wtedy?😁
Z harcerskim pozdrowieniem,
Czuwaj Maranatha!
Więcej zdjęć TUTAJ